Gdy już wybetonujemy wszystkie miejskie parki

30 lipca 2014

Władze polskich miast nie wiedzą ile rośnie w nich drzew. Dlatego nie zauważają jak wiele z nich jest wycinanych by umożliwić nowe inwestycje, lub też niszczonych przez niewłaściwe „zabiegi pielęgnacyjne”. A każde drzewo, park czy ciek wodny niosą ze sobą wartość dla mieszkańców i władz lokalnych.

Polskie miasta nie dbają należycie o „zieloną infrastrukturę”

W polskich miastach drzewa i tereny zielone traktowane są raczej, jako miły, ale tylko dodatek niż wartościowy – wręcz niezbędny – element przestrzeni, na równi z drogami, chodnikami czy oświetleniem ulicznym. Powodów jak zwykle jest kilka. W pierwszej kolejności drzewa, parki i inne tereny zielone nie przynoszą, na pierwszy rzut oka żadnych zysków, w przeciwieństwie do nowych inwestycji deweloperskich. W drugiej kolejności ich pojawienie się nie wiążę się z większymi kosztami dla miasta, nie generują też znaczących kosztów bieżącego „funkcjonowania”. Trzecim, może nawet najważniejszym powodem jest brak wiedzy o korzyściach, jakie płyną z obecności zielni w mieście.

Central Park w Nowym Jorku przykładem odwrotnego myślenia

To główne wnioski wynikające z opisanej w Rzeczpospolitej debacie, która odbyła się w siedzibie Najwyższej Izby Kontroli [http://prawo.rp.pl/artykul/757918,1125835-Ochrona-srodowiska–w-polskich-miastach-coraz-mniej-drzew.html?p=1]. Wypowiadający się w jej trakcie eksperci podawali przykład nowojorskiego Central Parku, jako przykładu zupełnie innego podejścia. Władzie miasta mogły sprzedać ten teren pod działki budowlane, lecz zdecydowały się zbudować, praktycznie od podstaw park miejski. Jak wskazywali w czasie debaty w NIK eksperci, w ciągu 20 lat od jego otwarcia okazało się, że decyzja ta zwróciła się z nawiązką. Ceny mieszkań w okolicy znacznie się podniosły i miasto zarobiło na nich więcej niż gdyby sprzedało teren parku pod zabudowę.

Zielona infrastruktura generuje szereg korzyści

Jednak przykład Central Parku, mający już ponad 100 lat nie jest jedynym dowodem na korzyści generowane przez tereny zielone. Mogą być one odpowiedzią na szereg wyzwań, przed którymi stoją współczesne miasta.

1. Ograniczenie ryzyka powodzi.

Odpowiednie zagospodarowanie terenów zielonych pozwala na stworzenie w przystosowanych do tego parkach miejskich stref zalewowych, które pozwalają na ograniczenie szkód poczynionych przez powodzie i oberwania chmury. Rozwiązania takie, wraz z całą konieczną infrastrukturą funkcjonują już w kliku miastach w Anglii i Walii [http://sustainablecitiescollective.com/david-thorpe/292016/ten-ways-manage-flood-risk-designing-exceedance].

2. Integracja mieszkańców i szansa na zdrową żywność.

W wielu miastach realizowane są projekty miejskich ogródków działkowych, czyli otwartych przestrzeni na terenie parków miejskich, gdzie społeczności lokalne hodują swoje warzywa i owoce. W przeciwieństwie do polskich rozwiązań nie są one poszatkowane płotami i zabudowane altanami. System taki działa sprawnie w amerykańskim mieście Baltimore [http://sustainablecitiescollective.com/seedstock/285511/baltimore-s-recreation-and-parks-department-boosts-urban-farming-city-farms].

3. Zapobieganie skutkom suszy.

Długotrwałe upały i brak opadów są szczególnie dokuczliwe dla mieszkańców miast. Ich uciążliwość potęgują dodatkowo duże powierzchnie asfaltu i betonu, które znacznie się nagrzewają podwyższają i tak już wysokie temperatury. Nie bez znacznie pozostają także urządzenia i pojazdy przemieszczające się po miastach. Zjawisko to nosi nazwę „miejskich wysp ciepła”. Środkiem jest tworzenie „miejskich lasów”, czyli dużych terenów w ramach obszarów miejskich porośniętych drzewami. Mogą mieć one postać zarówno gęsto zalesionych parków miejskich, jak i dzielnic, w których plany przewidują duże zadrzewienie. Działania takie realizowane są między innymi w amerykańskim mieście Edmonton [http://sustainablecitiescollective.com/swa-group/263351/urban-forests-health-and-safety].

Korzyści z zieleni muszą zostać dostrzeżone przez włodarzy miast

Mieszkańcy już teraz zdają sobie sprawę z tego jak ważne są tereny zielone. Potwierdza to Jakub Kronenberg z Fundacji Sendzimira. Lecz w dalszym ciągu zmiany w sposobie myślenia władz miejskich postępują wolno. Z jednej strony mamy Warszawę, która planuje przeprowadzić inwentaryzację drzew w mieście. Z drugiej władze Włocławka, które w ramach rewitalizacji zastąpiły tereny zielone w na miejskim rynku betonem [http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16391536,Zielony_rynek_przerobiony_na__kamienna_pustynie__.html]. Stronnicy obydwu tych podejść mają swoje argumenty, wydaje się jednak, biorąc pod uwagę to, co dzieje się w innych krajach, że drzewa i zieleń generują w dłuższej perspektywie więcej korzyści niż betonowe powierzchnie.

Piotr Domański

Koordynator

Forum Odpowiedzialnego Biznesu

Dowiedz się więcej o wyzwaniach, jakie stoją na drodze do bardziej zrównoważonych miast