Artykuł ekspercki

Polskie firmy autorytarne. Jak złe zarządzanie wpływa na biznes

10 maja 2017
Artykuł Adriany Rozwadowskiej zdobył nagrodę główną w konkursie "Pióro odpowiedzialności" za przypomnienie o roli dialogu społecznego i znaczeniu związków zawodowych w tym procesie oraz pokazanie dobrych przykładów partycypacji pracowniczej. Tekst pt. „Bez dialogu nie ma rozwoju” pierwotnie pojawił się w Gazecie Wyborczej 8 lutego 2016 roku.

W Polsce przedsiębiorcy niezbyt przychylnie patrzą na związki zawodowe i rady pracowników. Firmy chętnie za to chwalą się działaniami z zakresu CSR, czyli społecznej odpowiedzialności biznesu.

Związki zawodowe w Polsce nie mają dobrego PR-u, a uzwiązkowienie spada. W sektorze publicznym uzwiązkowienie jest ciągle wysokie (np. 70 proc. w górnictwie), ale w prywatnym bywa, że związki zawodowe występują w formie szczątkowej (np. 2 proc. w handlu). Ciekawe wyniki daje rozbicie sektora prywatnego na ten z kapitałem polskim i ten z międzynarodowym. Według badań Konfederacji Lewiatan „Pracujący Polacy” w 2007 r. w krajowym sektorze prywatnym uzwiązkowienie wynosiło zaledwie 8 proc. i spadało, a w zagranicznym – aż 33 proc. i rosło.

Polski autokratyzm

Dlaczego Polacy coraz rzadziej wstępują do związków? Poza uzasadnieniami historycznymi odpowiedź może tkwić w sposobie zarządzania polskimi przedsiębiorstwami. Dr Jan Czarzasty ze Szkoły Głównej Handlowej przeprowadził badania stosunków pracy w ponad 80 korporacjach działających w Polsce. Wynika z nich, że w 70 proc. badanych firm styl zarządzania był autokratyczny, w niespełna 30 proc. – demokratyczny. Styl autokratyczny najrzadziej występował w firmach z francuskim kapitałem. Okazało się też, że tzw. klimat związkowy silnie zależy od stylu zarządzania. Jedynie w 40 proc. firm zarządzanych autokratycznie nastawienie zarządu do związków było przychylne lub neutralne. W firmach zarządzanych demokratycznie – w 75 proc. badanych firm.

To przekłada się na stosunki pracy. – Te są w Polsce sfragmentaryzowane i zdecentralizowane. Mają też raczej konfliktowy charakter. Delikatnie ujmując, istnieje niechęć pracodawców wobec organizowania się ich pracowników. Związek zawodowy w firmie prywatnej trudno jest założyć i utrzymać – wyjaśnia dr Czarzasty.

Jeśli nie związki, to co?

W 2006 r. Sejm uchwalił ustawę o radach pracowników – wdrażając w ten sposób dyrektywę unijną, która zmierzała do poprawy dialogu w firmach. Rada pracowników miała działać w firmach zatrudniających powyżej 50 osób, liczyć od trzech do siedmiu członków i przydawać się m.in. tam, gdzie nie działają związki. Kompetencje rady pracowników nie są szerokie – na spotkaniach rad z pracodawcami reprezentanci mieli otrzymywać informacje m.in. o sytuacji ekonomicznej firmy czy zwolnieniach.

W szczytowym momencie rad było ponad 3 tys. – przy 35 tys. polskich firm zatrudniających minimum 50 pracowników. Dziś jest ich tylko ok. 500. Dlaczego? – Ustawa została napisana w taki sposób, że radę ciężko jest założyć – pod wnioskiem musi się podpisać 10 proc. pracowników. Nie ma też sankcji dla pracodawcy, który po prostu nie życzy sobie założenia rady – tłumaczy Rafał Górski, prezes Instytutu Spraw Obywatelskich. Górski pracuje nad nowelizacją, ale ciężko znaleźć mu poparcie wśród posłów. Tematem nikt nie jest zainteresowany.

O tym, jak trudno jest obecnie założyć radę pracowników, przekonał się K. Fabryka Samsunga we Wronkach liczy 4 tys. pracowników. A to oznaczało konieczność zebrania podpisów 400 osób. Powodem założenia rady był „słaby przepływ informacji z góry do dołu”. – To było spore przedsięwzięcie. Branża IT podchodzi z rezerwą do tematów pracowniczych. Pracownicy raczej zmieniają firmę, niż usiłują w niej coś poprawić – mówi K. Udało się – rada działa od trzech miesięcy.

Ale nie zawsze jest łatwo. W grudniu 2015 r. w firmie Stadler w Siedlcach „Solidarność” zapowiedziała strajk. Powód? Utrudnianie założenia rady pracowników. Ostatecznie stronom udało się dogadać i do protestu nie doszło.

Bywa też groteskowo – w tym samym miesiącu w chorzowskim parku Śląskim, jednym z największych europejskich parków miejskich, trzech dyrektorów, obawiając się zwolnienia, doprowadziło do wybrania do rady… samych siebie. Dzięki temu zyskali czteroletnią ochronę przed zwolnieniem.

Czytaj dalej 

Autorzy

Adriana Rozwadowska

Adriana Rozwadowska

Dziennikarka. Laureatka nagrody głównej w konkursie „Pióro odpowiedzialności” za „przypomnienie o roli dialogu społecznego i znaczeniu związków zawodowych w tym procesie oraz pokazanie dobrych przykładów partycypacji pracowniczej”. Tekst pt. „Bez dialogu nie ma rozwoju” pierwotnie pojawił się w Gazecie Wyborczej 8 lutego 2016 roku.