Artykuł ekspercki

Moda na pomaganie. Obalamy pięć mitów o wolontariacie pracowniczym

12 kwietnia 2013

Artykułu nagrodzony w konkursie Pióro Odpowiedzialności w 2013 roku.

Daria Murawska jeszcze jako studentka angażowała się w pomaganie organizacjom pozarządowym i gdy zaczęła pracować w Tchibo Warszawa, bardzo jej tego brakowało. Dlatego w konkursie firmowym na innowacje w zarządzaniu zgłosiła pomysł wprowadzenia programu wolontariatu.

– Idea była mi bliska, wiedziałam, że idealnie sprawdzi się w naszym przedsiębiorstwie. Moje przypuszczenia potwierdzili koledzy oceniający ten projekt w konkursie – mówi o swojej inicjatywie. Pomysł spodobał się dyrektorowi zarządzającemu Tchibo Warszawa Arturowi Starkowi. – Zagadnienia związane ze zrównoważonym rozwojem i odpowiedzialnością biznesu są wpisane w strategię biznesową Tchibo – tłumaczy Starek. Zaczęło się od tworzenia założeń programu, sprawdzania przepisów prawnych, procedur wewnętrznych spółki, przygotowania programu pod względem formalnym. Finałem była akcja informacyjna skierowana do pracowników. Wystarczyło mieć pomysł i wiedzieć, jak go zrealizować. Firma dawała na projekt pieniądze, a pracownicy – inicjatywę i wolny czas. – Wsparcie najwyższego kierownictwa było niezbędne. Dzięki niemu ludzie wiedzieli, że pomysł nie jest przejściową modą ani fanaberią, lecz poważnym przedsięwzięciem wpisanym w strategię organizacji – tłumaczy Ewelina Wasilewska, kierownik ds. komunikacji i odpowiedzialności biznesu Tchibo Warszawa. Przez pierwsze kilka miesięcy zrealizowano cztery projekty wolontariackie, w ciągu następnego roku – już 13. Po dwóch latach z pomocy pracowników Tchibo skorzystało ponad tysiąc beneficjentów. Wśród nich – młodzież z Powiślańskiej Fundacji Społecznej oraz podopieczni Domu Małego Dziecka w Julinie.

To, co robią pracownicy Tchibo, nosi nazwę wolontariatu pracowniczego i na Zachodzie modne jest od lat 70. ubiegłego stulecia. Tam już wtedy zrozumiano, że pomaganie jest nie tylko szlachetne, ale i się opłaca. I to zarówno zaangażowanym w tę działalność pracownikom, jak i wspierającym ich pracodawcom. Do nas zjawisko przywędrowało pod koniec lat 90. wraz z międzynarodowymi korporacjami. Nadal mamy w tej dziedzinie wiele do nadrobienia, bo Polacy niezbyt chętnie bezinteresownie pomagają. Według CBOS, w wolontariat angażuje się zaledwie 9 proc. Polaków. To najgorszy wynik w Unii Europejskiej – dla porównania w Holandii odsetek ten wynosi 57 proc., w Danii – 43 proc., a w Finlandii – 39 proc.

Zdaniem specjalistów od zarządzania wolontariat pracowniczy ma kolosalną przyszłość. Zwłaszcza teraz, w dobie dekoniunktury gospodarczej, dla pracownika może być wielkim atutem na rynku pracy, a dla firmy – sposobem na poprawę konkurencyjności. Ma też nieprzeliczalny na pieniądze ważny wymiar moralny. – Obecny kryzys ekonomiczny to przede wszystkim kryzys zaufania – ocenia dr hab. Joanna Moczydłowska, psycholog i specjalistka od zarządzania z Uczelni Łazarskiego w Warszawie. – Dlatego problem etycznego podejścia w biznesie staje się coraz bardziej aktualny – dodaje. Niestety, pozytywne przykłady w tej dziedzinie to w Polsce ciągle rzadkość. – Zagadnienia związane ze społeczną odpowiedzialnością biznesu są często przez naszych menedżerów traktowane jedynie jako sposób na poprawę wizerunku firmy – tłumaczy Paweł Kudzia, w latach 2000–2006 szef działu misji zagranicznych i pomocy natychmiastowej Polskiej Akcji Humanitarnej, właściciel firmy konsultingowej Adekwatność, doradzającej w sprawach CSR (czyli corporate social responsability). Dziennikarka Anna Wacławik-Orpik od czterech lat prowadzi w radiu Tok FM cotygodniowy program „Rozmowy o pomaganiu”. Przez jej studio przewinęli się niezliczeni polscy specjaliści od działalności charytatywnej – od tych najbardziej znanych po niemal anonimowych. Jej zdaniem wolontariat ciągle traktowany jest w Polsce jak frajerstwo albo aktywność niskiej wartości. Nie pomaga też skazywanie winnych drobnych wykroczeń na prace społeczne. Szczególnie zaś nieufni jesteśmy wobec tej idei, gdy namawia nas pracodawca. – Zwłaszcza starszym zapala się lampka ostrzegawcza z napisem: czyn społeczny. Te mity ciągle pokutują, trzeba je sukcesywnie burzyć – tłumaczy dziennikarka.

Mit pierwszy

Ja się nie nadaję

Jeden z najsilniej zakorzenionych mitów dotyczących pomagania to przekonanie, że wolontariat jest zajęciem wyłącznie dla młodych. Według badań firmy Millward Brown przeprowadzonych we współpracy z  Centrum Wolontariatu w Polsce w tę formę aktywności angażują się przede wszystkim osoby przed 25. rokiem życia, najczęściej uczniowie i studenci. Starsi podchodzą do tego zjawiska sceptycznie. – Całkowicie leży u  nas wolontariat w  grupie wiekowej 50 plus – potwierdza Anna Wacławik-Orpik. – Tymczasem na Zachodzie takie osoby są bardzo aktywne. Nie wychowują już dzieci, przestały pędzić za karierą, a przecież ciągle jeszcze są w sile wieku i mają wolne moce przerobowe. Nie chcą bezmyślnie zaliczać kolejnych seriali, więc się angażują społecznie – tłumaczy. Dlaczego Polacy nie chcą pomagać? Jako powód podajemy zwykle brak czasu (32,9 proc.) oraz obawę przed zaniedbaniem rodziny (26,8 proc.) – wynika z badań CSRInfo z roku 2011. – I nie ma co się dziwić – tłumaczy Paweł Kudzia. – Wyobraźmy sobie pracownika korporacji, który przez pięć dni w tygodniu pracuje po dziesięć godzin dziennie. Przychodzi koniec tygodnia, a on musi odpowiedzieć na 30 zaległych emaili. Liczy, że wyrobi się z tym w sobotę do 16.00, a wieczór spędzi z żoną i dziećmi w kinie. I nagle szef rzuca hasło: »w ten weekend malujemy korytarz w domu dziecka«. Niby można się nie zgodzić, ale nie wypada. Efekt? Kolejny dzień bez rodziny. I nie 30, ale 50 zaległych emaili! Plus frustracja, zniechęcenie, poczucie wykorzystania. Taki obraz to zaprzeczenie idei wolontariatu, ale niestety, wcale nie rzadkość – dodaje Kudzia. Dlatego „zdrowy” wolontariat pracowniczy nie może być zbyt dużym obciążeniem. Szefostwo hotelu Sheraton zdecydowało, że na pomoc wybranej organizacji każdy pracownik może wykorzystać jeden roboczy dzień w roku. Dostaje za to pieniądze równe tym, które by otrzymał, pracując na rzecz firmy. Większość osób się decyduje, w sumie daje to 200 dni roboczych przez 12 miesięcy. Kalifornijski koncern telekomunikacyjno-elektroniczny Agilent Technologies płaci pracownikom za cztery godziny pracy społecznej miesięcznie, nierzadko użyczając biurowych pomieszczeń i sprzętu. Z kolei American Express wszystkim zatrudnionym z co najmniej 10-letnim stażem oferuje płatny urlop trwający od miesiąca do nawet pół roku. Warunek? Praca na rzecz wybranej przez siebie organizacji charytatywnej. To dobra tendencja. – Z punktu widzenia firmy wolontariat pracowniczy, który się odbywa kosztem życia rodzinnego lub hobby, kompletnie nie ma sensu – podkreśla Marta Szeszko, coach i konsultantka firmy Extended DISC Polska. I dodaje, że zgodnie z coraz popularniejszą w Polsce filozofią zarządzania worklife balance, pracownik powinien zachowywać równowagę między życiem prywatnym a zawodowym. – Zresztą specjaliści od zarządzania idą dziś jeszcze dalej. Twierdzą, że dobrze funkcjonująca firma nie tylko nie przeszkadza w realizacji prywatnych pasji, ale wręcz pomaga je pielęgnować i rozwijać. Mądrze zorganizowany wolontariat może się okazać doskonałym narzędziem osiągania tego celu – dodaje Szeszko. Z takiego założenia wyszli twórcy wolontariatu w Tchibo. Od początku zachęcali, by do pomagania włączać całe rodziny. – Zadziałało świetnie, najmłodszy wolontariusz, synek naszego pracownika, miał trzy i pół roku – mówi Daria Murawska, starszy specjalista ds. komunikacji i odpowiedzialności biznesu. – Ale trzeba być realistą: nie ma wolontariatu bez zaangażowania prywatnego czasu – dorzuca Katarzyna Chapman-Kłusek, która w Tchibo stworzyła dwa programy wolontariackie. – Czasem nieco mniej uwagi poświęca się rodzinie czy przyjaciołom, ale rekompensata jest ogromna. Wiem, co mówię, bo prowadziłam warsztaty dla młodzieży z zaniedbanych środowisk. Wspólnie szukaliśmy ich mocnych stron i talentów.

Mit drugi

Tylko dla cierpiętników

Mówienie o wolontariacie w kategoriach spełniania niespełnionych marzeń wcale nie dziwi Marty Walkowskiej-Lipko z Centrum Wolontariatu w Warszawie. – U mnie też się od tego zaczęło – tłumaczy. Od dzieciństwa uwielbiała konie, ale nigdy nie miała czasu, by tę pasję realizować. Aż kiedyś koleżanka powiedziała jej, że stowarzyszenie zajmujące się hipoterapią szuka osób do bezpłatnej pomocy. – Z czasem zaraziłam się też samą ideą pomagania – opowiada. Dziś ucząc innych, jak zorganizować wolontariat, stara się przekonywać, by nie traktować go w kategoriach poświęcenia. – Dobrze jest, gdy wybierzemy sobie rodzaj aktywności sprawiający nam przyjemność – mówi. Tego samego zdania jest Anna Wacławik-Orpik. – Nie każdy musi bezpośrednio pracować z bezdomnymi czy w hospicjum. Moim zdaniem wręcz nie powinien! Niektóre rodzaje wolontariatu powinny być zarezerwowane dla osób dojrzałych, stabilnych emocjonalnie – przekonuje. – A dla hospicjum można na przykład zredagować porządną broszurę z apelem o wsparcie. Przecież takiej instytucji najczęściej nie stać na wynajęcie agencji reklamowej – zauważa. Bezpośredni kontakt ze skrajną biedą czy społecznym wykluczeniem może być jednak ważnym doświadczeniem w momencie życiowego zakrętu, także zawodowego. Zuzanna, fotografka i anglistka, tuż po studiach nie mogła znaleźć pracy. – Zamknęłam się w czterech kątach, zaczęłam się bać ludzi, zauważyłam u siebie symptomy społecznych fobii. W katolickim radiu usłyszałam, że warszawscy kapucyni prowadzą w Warszawie przy Miodowej stołówkę dla bezdomnych. I że w każdy czwartek pomagają im wolontariusze. Zgłosiłam się, choć szczerze mówiąc, spodziewałam się hardcore’u – opowiada. Obawy okazały się mocno na wyrost. – Nie było żadnych nieprzyjemnych widoków czy zapachów, czyli tego, czego się bałam najbardziej. A samo doświadczenie pozwoliło mi psychicznie stanąć na nogi – wyjaśnia. To, czego na własnej skórze doświadczyła Zuzanna, już w latach 90. dostrzegli specjaliści od zarządzania w Wielkiej Brytanii, która w Europie do dziś pozostaje liderem pod względem rozwoju wolontariatu (aż 22 mln mieszkańców tego państwa pracuje bezpłatnie na rzecz lokalnej społeczności). Uznali, że zaangażowanie społeczne to świetna okazja do zdobycia umiejętności społecznych. Firmy, chcące wprowadzać w życie projekty szczególnie trudne, zaczęły organizować kandydatom na menedżerów wolontariat wśród młodzieży sprawiającej kłopoty wychowawcze. – To był świetny poligon doświadczalny. Tacy pracownicy znacznie lepiej radzili sobie później z kryzysami i stresem, wyraźnie wzrosły też ich kompetencje w zakresie zarządzania trudnymi projektami – wyjaśnia Marta Walkowska-Lipko z warszawskiego Centrum Wolontariatu. Czy takie podejście nie jest jednak cyniczne? I czy nie podważa idei bezinteresownego pomagania? – Mam jedną podstawową zasadę: nigdy nie wartościuję ludzkich motywacji! – podkreśla Walkowska-Lipko. – Jeśli ktoś, pomagając, ma świadomość korzyści, jakie sam z tego czerpie, to tylko lepiej. Dzięki temu będzie silniej zaangażowany i bardziej wytrwały. Pamiętam dziewczynę, która zgłaszając się do wolontariatu, przyznała, że to dla niej okazja, by spotkać wartościowych ludzi. A ona właśnie szuka chłopaka i liczy, że go tu znajdzie. Okazała się świetną wolontariuszką – mówi.

Mit trzeci

Strata czasu

Zaspokajanie własnych potrzeb psychicznych przez wolontariusza to jedno. Druga rzecz to sensowność jego pomocy z punktu widzenia organizacji, na której rzecz pracuje. Zwłaszcza w wolontariacie pracowniczym zasada „darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby” przestaje działać. – Lepiej się dzielić talentami niż wyłącznie czasem – tłumaczy Paweł Kudzia. Kilka lat temu zgłosił się do niego prezes międzynarodowej korporacji, który po latach pracy postanowił sobie zrobić roczną przerwę i zaangażować się w działalność charytatywną. – Mogę nosić paczki, chętnie pouczę też angielskiego dzieci uchodźców – zaproponował. – Wziąłem się za głowę: taki spec to przecież niepowtarzalna szansa dla organizacji! – opowiada Kudzia. – Długo tłumaczyłem: jest pan dla nas nieocenionym skarbem, ale nie jako tragarz czy nawet nauczyciel! Zaproponowaliśmy mu, by poprowadził proces opracowania strategii rozwoju fundacji. On miał jednak opory: całe życie robię tego typu rzeczy, potrzebuję odmiany. Chcę się spocić, poczuć, że naprawdę robię coś dobrego! Przekonaliśmy go, że poczuje taką samą satysfakcję, wykonując pracę coachingową. Tym bardziej że dzięki niej ilość i jakość pomocy zwiększy się – wspomina Kudzia. Takie podejście nazywa się fachowo „wolontariatem kompetencyjnym” i powoli staje się normą. W myśl tej tendencji forma pomocy powinna być adekwatna do tego, na czym wolontariusz się zna i czym się zajmuje zawodowo.  Praca na rzecz organizacji pozarządowej czy lokalnej społeczności przestaje być wówczas traktowana wyłącznie w kategoriach odstresowania czy psychicznej odskoczni, staje się natomiast czynnikiem rozwoju kompetencji pracownika. A to zakłada, że doradca finansowy nie maluje po godzinach płotków w domu dziecka, tylko tej samej instytucji doradza, jak profesjonalnie pozyskać pieniądze na działalność czy ubiegać się o zwolnienia podatkowe. Właśnie tą drogą poszła firma PricewaterhouseCoopers, której doradcy szkolą w zakresie ekonomii pracowników Banków Żywności, a także od lat prowadzą audyt finansowy organizacji. Cztery lata temu pomogli przygotować opinie i ekspertyzy, dzięki którym udało się doprowadzić do zmian w niekorzystnych przepisach podatkowych od darowizn. W rezultacie producenci przekazujący na cele pomocowe żywność nie muszą płacić niekorzystnych podatków, m.in. VAT. – Już w następnym roku od chwili, gdy nowe przepisy zaczęły obowiązywać, Banki Żywności otrzymały dwa razy więcej produktów spożywczych niż poprzednio – cieszy się z tej współpracy Marek Borowski, prezes Federacji Polskich Banków Żywności. Ale wolontariat kompetencyjny może też dotyczyć przedsięwzięć mniej spektakularnych. Kucharze z warszawskiego Sheratona uczą gotować dzieci z Domu Dziecka w Konstancinie, a pracownicy biurowi tego hotelu pomagają porządkować bazy danych fundacji Synapsis wspierającej osoby z autyzmem. Problem w tym, że dla wielu pomaganie to tylko przenoszenie paczek czy wydawanie posiłków w jadłodajni. Dlatego wyzwaniem dla osoby organizującej wolontariat kompetencyjny jest uświadomienie wolontariuszowi, że jego praca przynosi konkretne efekty, nawet jeśli bezpośrednio nie są one widoczne. Mówiąc w skrócie: trzeba umieć przekonać sekretarkę, że zbawia świat, bo wysłany przez nią faks był jednym z elementów umożliwiających wysłanie wielkiego transportu z pomocą do Sudanu.

Mit czwarty

Kosztowna sprawa

Takie zbawianie świata okazuje się korzystne dla przedsiębiorstwa organizującego wolontariat pracownikom. Specjaliści mówią o modelu, w którym nie ma przegranych, lecz wyłącznie wygrani, według zasady zarządzania win-win. Dzięki społecznemu zaangażowaniu biznesu pracownicy zaczynają dostrzegać w firmie wspólnotę, a nie wyłącznie maszynkę do zarabiania pieniędzy. Wzrasta ich identyfikacja z przedsiębiorstwem, rośnie motywacja do pracy. – Dziś, zwłaszcza w dużych korporacjach, służbowa komórka czy laptop przestały u pracowników wywoływać efekt wow – zauważa Marta Walkowska-Lipko. – Z punktu widzenia pracownika społeczne zaangażowanie firmy jest konkretnym sygnałem: skoro spółka promuje wartości, to i ze mną będzie postępować etycznie – dodaje. Zdaniem coacha Marty Szeszko fakt ten powinni szczególnie docenić menedżerowie w przedsiębiorstwach, w których praca się wiąże z wątpliwościami etycznymi, np. produkujących alkohol czy papierosy. – I nie chodzi o względy wizerunkowe – zaznacza Szeszko. – To, że firma dba o środowisko czy udziela się społecznie, pomaga się z nią utożsamić, dostrzec w niej wymiar ludzki – tłumaczy. Podobny mechanizm może działać w dużych korporacjach, w których pojedynczemu pracownikowi trudno uświadomić sobie swoje znaczenie dla organizacji. – Nagle ktoś, kto na co dzień się czuje jak trybik w potężnej machinie, widzi efekty swojej pracy i dostrzega jej wpływ na innych – zauważa Marta Szeszko. Dlatego coraz więcej firm zaczyna rozumieć, że główne korzyści z wolontariatu pracowniczego wcale nie polegają na efekcie PR. – Niektóre nawet przestają komunikować na zewnątrz zaangażowanie swych pracowników w tej dziedzinie – mówi Marta Walkowska+Lipko. Ważniejsza staje się poprawa kompetencji pracowników, zwłaszcza w zakresie zarządzania. Potwierdza to Ewelina Wasilewska, kierownik ds. komunikacji i odpowiedzialności biznesu Tchibo Polska. – Już po roku funkcjonowania wolontariatu pracowniczego okazało się, że zaangażowani w jego działania pracownicy zaczynają lepiej funkcjonować w naszej spółce. Czują się z nią bardziej związani, utożsamiają się z jej wartościami. Ale z programu płyną także inne korzyści, np. zwiększenia umiejętności pracowników w zakresie zarządzania projektami. Każdy, kto chciał dostać grant na swoją działalność, musiał napisać kosztorys, stworzyć harmonogram, pozyskać partnerów, podsumować swój projekt. Wielu wolontariuszy Tchibo mówiło nam z satysfakcją: pierwszy raz miałem okazję zarządzać jakimś tak kompleksowym projektem – tłumaczy Wasilewska.

Mit piąty

Wystarczy pospolite ruszenie

Nic dziwnego, że coraz więcej firm traktuje wolontariat pracowniczy jako element strategii spółki. Coraz powszechniejsze staje się przekonanie, że społeczne zaangażowanie firmy to nie kaprys rynku, lecz istotne narzędzie zarządzania. Jednak, jak zauważa Piotr Kudzia, wiele jeszcze w tej dziedzinie przed nami. Sporo firm działania związane ze społeczną odpowiedzialnością biznesu traktuje bowiem jako mydlenie oczu. Przykładem jest greenwashing, czyli kłamliwe komunikowanie proekologicznych postaw firmy wyłącznie na użytek reklamowy. – Podobnie bywa zresztą traktowany wolontariat – zauważa Kudzia. A pracownicy zwykle taką „ściemę” szybko wyczuwają. Jeśli przychodzą w sobotę, by pomalować ściany w domu dziecka, i widzą, że do jednego pędzla jest pięciu wolontariuszy, wyczuwają, że ktoś ich traktuje niepoważnie. – Poczują się też oszukani, gdy zauważą, że w działania pomocowe nie angażują się ich przełożeni. Albo gdy uznają, że ich wolontariat ma jedynie przypudrować nieetyczne prowadzenie biznesu – mówi Walkowska-Lipko. Z podobnym ryzykiem wiąże się coraz modniejsze w Polsce organizowanie wolontariatu w czasie wyjazdów integracyjnych. Ludzie zaczynają się buntować: dlaczego mamy malować płot, skoro w tamtym roku był paintball? Oczywiście, są przypadki, gdzie taki pomysł się sprawdza, ale musi być dobrze przygotowany, przemyślany i przedyskutowany z pracownikami. Przykładem jest Fundacja Kronenberga funkcjonująca przy banku Citi Handlowy. W 34 wyjazdach integracyjnych połączonych z wolontariatem wzięło udział ponad 3600 osób, które pomogły ponad 7800 osobom, m.in. udzielając konsultacji prawnych i finansowych. Jedno jest pewne: menedżerowie muszą zrozumieć, że wolontariat pracowniczy to nie pospolite ruszenie, lecz poważny element strategii firmy. I że przed wdrożeniem trzeba go przemyśleć. – Wszelkie działania w tej dziedzinie powinny być nie tylko pro, ale też fit. Mówiąc fachowym językiem, muszą pasować do łańcucha wartości i dostaw firmy. Kluczem jest słowo adekwatność – tłumaczy Kudzia. Jego zdaniem, zwłaszcza w momencie kryzysu, mądry wolontariat może być sposobem na odzyskanie utraconego zaufania na rynku. – Tym bardziej że kryzys gospodarczy wyraźnie zwiększył nieufność klientów do wielu marek i firm – zauważa Kudzia. To zresztą chyba nie przypadek, że w listopadzie 2009 r., czyli w momencie, gdy polski rynek kapitałowy przeżywał okres największych spadków, Giełda Papierów Wartościowych stworzyła indeks „Respect” obejmujący 20 spółek działających zgodnie z najwyższymi standardami społecznej odpowiedzialności biznesu. Okazało się, że w dobie kryzysu radzą sobie one znacznie lepiej niż pozostałe. Zdaniem Joanny Moczydłowskiej minęły czasy, kiedy biznes porównywano z grą w pokera, w której liczy się, kto kogo przechytrzy albo oszuka: – Zaczynamy rozumieć, że przyzwoitość po prostu się opłaca.

Jak zostać wolontariuszem

  1. Nie czekaj na lepsze czasy Być może chciałbyś zacząć pomagać, ale liczysz na bardziej sprzyjające warunki. Przede wszystkim na to, że będziesz mieć więcej czasu. Zła wiadomość: pewnie się nigdy tego nie doczekasz. Dobra: wolontariuszem może zostać niemal każdy. Czasem wystarczy godzina tygodniowo lub wsparcie jednorazowego projektu (wolontariat akcyjny). Możesz pracować przez internet. Grunt to być realistą: lepiej powiedzieć z góry, że jest się dyspozycyjnym tylko we wtorkowe popołudnia, niż deklarować na wyrost, że ma się dużo wolnego czasu.
  2. Nie bądź cierpiętnikiem Wybij sobie z głowy, że wolontariat to tylko poświęcenie. Jeśli traktujesz go w kategoriach wyrzeczeń, zarwanych nocy, nieodbytych spotkań towarzyskich czy rezygnacji z urlopu, prawdopodobnie poległeś na starcie. Twój zapał, by pomagać, szybko się skończy, pozostanie zaś frustracja i zniechęcenie. Zaangażuj się w pracę, która sprawia ci przyjemność i daje satysfakcję. Czy wiesz, że wielu dzięki wolontariatowi spełnia marzenia?
  3. Pamiętaj o braniu! Nie wstydź się myśleć o własnych korzyściach. Wykorzystaj wolontariat jako szansę rozwoju osobistego, zdobycia nowych kompetencji zawodowych, poprawy umiejętności pracy w zespole. No i nawiązania nowych znajomości – kto wie, czy nie przydadzą ci się w przyszłości do własnych celów.
  4. Poszukaj drugiej połówki Znalezienie beneficjenta to połowa sukcesu wolontariusza. Specjaliści od pomagania porównują go czasem ze znalezieniem sobie drugiej połowy – biorący i dający powinni do siebie pasować, wyznawać wspólne wartości, nawzajem się uzupełniać. W końcu mają spędzać z sobą mnóstwo czasu! Najlepszym w Polsce „biurem matrymonialnym” dla wolontariuszy jest „Skrzynka dobroci” – internetowa wyszukiwarka stworzona przez Centrum Wolontariatu w Warszawie. Kojarzy ona ze sobą (według miejsca zamieszkania, kwalifikacji i zainteresowań) potencjalnych wolontariuszy i instytucje korzystające z pomocy.
  5. Oszczędzaj czas, oddawaj talenty Pamiętaj, że największą korzyść da beneficjentom nie twój czas, lecz unikatowe umiejętności. Nie wchodź w cudze buty, lecz jako wolontariusz rób to, co umiesz robić najlepiej. Nie każdy musi nosić do magazynu paczki z darami albo sprzątać w hospicjum. Jeśli jesteś informatykiem, lepiej będzie, jeśli dla tego samego hospicjum opracujesz bazę danych, której ta placówka potrzebuje.
  6. Nie porzucaj rodziny Dobry wolontariusz nie zaniedbuje rodziny. Dlatego coraz częściej wolontariat (także pracowniczy) otwiera się na to, by pomagać wspólnie z bliskimi. Dzięki temu twoja praca będzie nie tylko efektywniejsza, ale też przysłuży się wzmocnieniu najważniejszych z twojego punktu widzenia więzi.
  7. Nie porzucaj rodziny Dobry wolontariusz nie zaniedbuje rodziny. Dlatego coraz częściej wolontariat (także pracowniczy) otwiera się na to, by pomagać wspólnie z bliskimi. Dzięki temu twoja praca będzie nie tylko efektywniejsza, ale też przysłuży się wzmocnieniu najważniejszych z twojego punktu widzenia więzi. Uwierz, że zbawiasz świat Nawet jeśli twoja praca nie przynosi bezpośrednich, widocznych gołym okiem efektów, jest ważnym ogniwem w łańcuchu pomagania. Prowadząc księgowość w organizacji pomagającej głodującym dzieciom w Afryce, możesz czasem zwalczać biedę skuteczniej niż wolontariusz, który pojechał tam z transportem humanitarnym.

Jak zorganizować wolontariat w firmie

  1. Zastanów się, czy wolontariat jest ci potrzebny Odpowiedź na to pytanie tylko z pozoru jest banalna. Jeśli tworząc u siebie wolontariat, chcesz rękoma pracowników zrobić sobie darmową promocję i reklamę, lepiej nie zawracaj sobie głowy. Po pierwsze wolontariat wcale nie jest darmowy, po drugie korzyści wizerunkowe wcale nie są w jego przypadku najważniejsze.
  2. Pomyśl o korzyściach Zastanów się, jakie korzyści wolontariat może przynieść twojej firmie. Brzmi egoistycznie? Ale wcale takie nie jest. Odpowiedz na pytanie, jaki rodzaj wolontariatu ma sens z punktu widzenia twojej firmy. Najlepiej, żeby był zgodny z systemem wartości organizacji, a nawet tematycznie mieścił się w branży, w której ona działa. Twoi pracownicy mają w tej dziedzinie najlepsze kompetencje, a wolontariat wzmocni ich identyfikację z firmą.
  3. Nie wyważaj otwartych drzwi Prawie w każdej firmie są osoby, które prywatnie, często po godzinach i w weekendy, pracują jako wolontariusze. To świetny punkt wyjścia! W przeciwieństwie do pozostałych pracowników, nie będziesz ich musiał przekonywać do idei wolontariatu ani zarażać entuzjazmem do pracy społecznej. Przeciwnie, oni to zrobią za ciebie. Znajdź więc takie osoby i uczyń z nich ambasadorów wolontariatu. Jeśli reprezentujesz dużą korporację i planujesz wolontariat na większą skalę, znajdź do współpracy renomowaną organizację partnerską. Merytorycznie uznany partner, doświadczony w działalności społecznej, lepiej dobierze ci beneficjentów i sprawi, że nie będziesz musiał wyważać otwartych drzwi.
  4. Zachęcaj, nie zmuszaj Z niewolnika nie ma pracownika, a tym bardziej wolontariusza. Pamiętaj, że ta forma aktywności z założenia jest dobrowolna. Zmuszanie kogoś do pomagania jest nie tylko nieetyczne, ale też nieefektywne. Zastanów się, czy wolontariat jest ci potrzebny Odpowiedź na to pytanie tylko z pozoru jest banalna. Jeśli tworząc u siebie wolontariat, chcesz rękoma pracowników zrobić sobie darmową promocję i reklamę, lepiej nie zawracaj sobie głowy. Po pierwsze wolontariat wcale nie jest darmowy, po drugie korzyści wizerunkowe wcale nie są w jego przypadku najważniejsze.
  5. Działaj lokalnie To nie żelazna reguła, ale zwykle się sprawdza. Wielu początkujących szefów chce wspierać wyłącznie wielkie, znane z mediów organizacje pozarządowe, ale czasem warto rozejrzeć się wokół siebie. Znajdź w sąsiedztwie szkołę, przedszkole czy dom dziecka, którym możesz pomóc. Praca na rzecz lokalnej społeczności sprawia większą satysfakcję niż wspieranie anonimowych beneficjentów.
  6. Bądź cierpliwy Rozwój porządnego wolontariatu wymaga czasu. Z badań CSRInfo wynika, że w polskich korporacjach do tego typu działalności zgłasza się początkowo 1-2 proc. pracowników. Na szczęście w 96 proc. firm liczba ta z roku na rok wzrasta.
  7. Umiej dziękować Aby wolontariat nie był jednorazową przygodą, uczestnik musi czuć, że jego wysiłki nie idą na marne. Tymczasem wielu pracodawców, widząc, że akcja przyniosła skutek, zapomina poinformować o tym „szarego” wolontariusza. Pamiętaj o okazaniu wdzięczności, a najlepiej przypomnij o tym beneficjentom. Karta napisana przez wychowanków domu dziecka to nie tylko ładny gest, ale też ważna informacja, że pomoc dotarła do adresata.

Autorzy

Marcin Dzierżanowski

Dziennikarz, magazyn Coaching. Laureat konkursu Pióro Odpowiedzialności w 2013 roku.