Relacje firma – medycy to pole minowe. My je oczyścimy

17 lutego 2015

Dotyczy firmy: GSK,

Reprint wywiadu z Jerzym Toczyskim, prezesem Zarządu i Dyrektorem Generalnym GSK Pharmaceuticals w Polsce

Dziennik Gazeta Prawna, 16.12.2014

W kontaktach ze środowiskiem lekarskim wprowadzimy zasady pełnej przejrzystości, by wyeliminować wszelkie podejrzenia o nieczystą grę – zapewnia w rozmowie z DGP szef polskiego oddziału GlaxoSmithKline.

 Jak mocno nadszarpnięty jest wizerunek firm farmaceutycznych, że zdecydowały się na wprowadzenie nowych zasad współpracy z lekarzami?

W tej branży funkcjonuje specyficzny model biznesowy, który przypomina pole minowe. Z jednej strony jest dobro pacjenta, ratowanie zdrowia i życia oraz związane z tym tworzenie technologii pozwalających posuwać medycynę do przodu. Mamy też pieniądze publiczne, które w dużej mierze pokrywają koszty zakupów tych leków dla pacjentów. Tworzymy produkt, którego reklama skierowana do pacjenta będącego jego końcowym użytkownikiem nie jest dozwolona. Informację o nowych lekach możemy kierować do lekarzy, jako do osób, które te leki przepisują pacjentom. Staramy się sami docierać z wiedzą o naszym leku do jak najszerszego grona jego użytkowników, ale równocześnie potrzebujemy ekspertów, żeby szerzyć edukację na temat optymalnych sposobów leczenia w danej jednostce chorobowej, w której stosowany jest nasz lek. Jeżeli współpraca z lekarzami przy promocji leków łączy się z wynagradzaniem ich za realizowane na rzecz firmy świadczenia lub sponsoringiem ich udziału w konferencjach naukowych, pojawia się potencjalny konflikt interesów, bowiem są to osoby, które równocześnie swoim pacjentom przepisują nasze leki, refundowane z publicznych pieniędzy. Z takim nagromadzeniem czynników ryzyka w relacji firma – lekarz – pacjent – płatnik boryka się mało która branża. Musimy zatem działać tak, aby eliminować z tych relacji wszelkie cienie wątpliwości.

Jaki jest pomysł na rozminowanie tego pola?

W dzisiejszych czasach wewnętrzne mechanizmy kontrolne firm nie są już wystarczające dla odbudowania zaufania ze strony opinii publicznej. Dlatego firmy innowacyjne, zrzeszone w organizacji branżowej Infarma, zdecydowały się publikować dane dotyczące transferów świadczeń na rzecz środowiska medycznego. Już wcześniej zaczęliśmy ujawniać granty i donacje finansowe przekazywane na rzecz wsparcia działalności organizacji pacjenckich. A teraz przygotowujemy się do publikowania wysokości wynagrodzeń i kwot sponsoringu przekazywanych indywidualnym lekarzom. Będziemy również upubliczniać wszystkie kwoty sponsoringu, które trafiły do towarzystw naukowych i organizatorów konferencji dla lekarzy. Jest to bez wątpienia krok w dobrą stronę na drodze zwiększania przejrzystości relacji firm ze środowiskiem lekarskim. Ale raczej nie jest to rozwiązanie, które spowoduje, że nasze problemy z reputacją całkowicie znikną.

Czy lekarze muszą się zgodzić, by ujawniać swoje nazwiska?

Osiągnięcie zakładanego poziomu przejrzystości zależy nie tylko od woli firmy, ale wymaga także zgody lekarza na ujawnienie jego danych

A jeśli takiej zgody nie ma?

Przyjęty przez branżę kodeks pozwala w takiej sytuacji publikować dane o przepływach finansowych w sposób zagregowany, bez wskazywania indywidualnych beneficjentów. Przypuszczam, że lekarze będą mieli wiele oporów, w pełni uzasadnionych, żeby godzić się na publikację dość wrażliwych danych na swój temat. Nie zawsze interes jednostki jest spójny z tak postrzeganym interesem publicznym i każdy ma prawo do dokonania indywidualnego wyboru: zarówno lekarz, jak i firma, która proponuje mu współpracę.

Zdecydowaliśmy, że nie będziemy zawierać umów z lekarzami, którzy nie zgodzą się na publikację swoich danych. Zadaliśmy też sobie bardziej fundamentalne pytanie: czy wystarczy ujawnić źródła potencjalnego konfliktu interesów, żeby rozwiązać problem?

A nie wystarczy?

Samo ujawnienie ryzyka konfliktu interesów nie spowoduje przecież, że ten konflikt zniknie. Dlatego zdecydowaliśmy się ograniczyć ryzyko konfliktu interesów do absolutnego minimum, wręcz je wyeliminować. Nie będziemy narażać środowiska lekarzy, adresatów promocji naszych leków, na podejrzenia co do charakteru łączących nas relacji.

O jakie relacje chodzi?

Już od tego roku całkowicie zaprzestaliśmy zatrudniania lekarzy jako wykładowców podczas konferencji naukowych i innego rodzaju spotkań, na których promowane są nasze leki. Wykłady na tego typu spotkaniach będą prowadzone wyłącznie przez pracowników naszego działu medycznego lub przedstawicieli naukowych. Nie finansujemy też udziału indywidualnych lekarzy w kongresach i konferencjach. Sponsoring tego typu wydarzeń będziemy realizować poprzez wsparcie finansowe towarzystw naukowych, które organizują konferencje.

Ile było takich umów z lekarzami w zeszłym roku?

W 2013 r. współpracowaliśmy z grupą ok. 200 wykładowców, którzy prowadzili szkolenia lub sesje satelitarne na kongresach naukowych. Wsparliśmy też finansowo ok. 100 lekarzy, umożliwiając im udział w konferencjach medycznych. W Polsce praktykuje ok 130 tyś. lekarzy, a my, będąc jedną z największych firm farmaceutycznych, docieramy bezpośrednią promocją do ponad połowy z nich. Nasze kontakty promocyjne z lekarzami tylko w ułamku procenta związane były z jakąkolwiek formą współpracy, której towarzyszyły świadczenia finansowe. Jednak nawet najbardziej restrykcyjne procedury wewnętrzne nie są w stanie uchronić firmy przed ryzykiem podejrzeń, mogących zrujnować jej wizerunek bez względu na ich zasadność. Dlatego zdecydowaliśmy się wyeliminować aktywności, które są obarczone największym ryzykiem.

Czy te plany dotyczą tylko Polski?

W skali globalnej ograniczenia wejdą w życie od 2016 r. Polska znalazła się w grupie rynków pilotażowych. W nowym modelu nasza promocja opierać się będzie wyłącznie na zasobach wewnętrznych firmy, musimy więc mieć wykształconych i kompetentnych pracowników, zdolnych do przekazania informacji o naszych lekach w sposób jak najbardziej interesujący i wiarygodny. Jest dla nas oczywiste, że nie jest możliwe przekazywanie przez nas tak głębokiej i praktycznej wiedzy klinicznej na temat obszarów terapeutycznych, w których stosowane są nasze leki, jak w czasach, kiedy posiłkowaliśmy się ekspertami zewnętrznymi. Dlatego jednym z kluczowych elementów nowego modelu promocji jest rozwój możliwości komunikacji z lekarzami poprzez internet, będziemy się również starać dostarczać im atrakcyjne treści na urządzenia mobilne.

Czyli lekarz na komórkę będzie mógł ściągnąć aplikację o właściwościach leku?

Tak. Aplikację, strony WWW, filmy ilustrujące działanie leku, wykłady naszych medyków, możliwość komunikowania się z firmą w czasie rzeczywistym online, to są rzeczy, nad którymi obecnie intensywnie pracujemy. Już teraz mamy w sieci sporo ciekawej wiedzy poświęconej naszym lekom i szczepionkom, ale jest jeszcze dużo do zrobienia, żeby wzbogacić ofertę dla lekarzy.

To radykalne cięcie. Czy oznacza ono, że to, co się działo wcześniej, to było coś niedobrego?

Świat idzie do przodu, co nie oznacza, że to, co było kiedyś, było złe. Powszechny dostęp do profesjonalnej informacji medycznej poprzez internet i urządzenia mobilne to kwestia ostatnich lat. Do niedawna lekarze chcący się edukować i aktualizować swoją wiedzę byli znacznie bardziej uzależnieni od wszelkiego rodzaju wsparcia ze strony firm. Dzisiaj mamy nowe możliwości przekazywania informacji o naszych lekach i to na nich powinniśmy się skupić, tak aby nie było wątpliwości, że nie wywieramy niewłaściwego wpływu na relacje lekarza z chorym, chroniąc bezstronność jego decyzji terapeutycznych.

Teraz będzie pan już spał spokojnie, że nie zdarzy się sytuacja, iż jakaś służba zapuka do drzwi firmy?

Bez przesady, to nie jest też tak, że się czegoś szczególnie obawiałem. Jasno komunikujemy naszym pracownikom, co i w jaki sposób mogą robić, mamy odpowiednie procedury, szkolenia, narzędzia kontroli, audyty wewnętrzne. Ale niewątpliwie nasza decyzja zwiększa bezpieczeństwo funkcjonowania firmy poprzez wyeliminowanie określonych czynników ryzyka.

Źródło: informacja GlaxoSmithKline