Artykuł ekspercki

Badanie „Odpowiedzialny łańcuch dostaw”

8 listopada 2010

W okresie od kwietnia do lipca 2010 roku Forum Odpowiedzialnego Biznesu we współpracy z firmą badawczą Gemius SA / IIBR prowadziło dwa badania pod wspólnym tytułem roboczym „Odpowiedzialny łańcuch dostaw”. Obydwa badania miały charakter ilościowy i zostały przeprowadzone w formie ankiety stworzonej wspólnie przez zespół badawczy powołany na czas trwania projektu. W skład zespołu weszli: Maria Huma (Polska Zielona Sieć), Maria Ibisz (PricewaterhouseCoopers), Anna Paluszek (Polska Akcja Humanitarna), Maria Roszkowska-Śliż (Szkoła Główna Handlowa), Robert Sroka (Pracodawcy RP) oraz Natalia Ćwik (Forum Odpowiedzialnego Biznesu) jako koordynator badania. Konstrukcją ankiet i nadzorem prac badawczych zajmował się Wojciech Ciemniewski (Gemius SA / IIBR).

Uzasadnienie wyboru tematu

Temat odpowiedzialnego zarządzania łańcuchem dostaw (a więc takiego, które uwzględnia istotne z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju aspekty ekonomiczne, społeczne i środowiskowe) jest niezwykle rzadko podejmowany zarówno w środowisku akademickim jak i biznesowym. Jest to tymczasem jeden z podstawowych, najważniejszych, a zarazem najbardziej złożonych elementów zarządzania. Sposób w jaki firmy wytwarzają swoje produkty, dostarczają usługi i jakiego rodzaju relacje budują ze swoimi dostawcami to istotny temat w środowisku CSR. W Polsce niewiele firm informuje o standardach stosowanych w łańcuchu dostaw, brakuje przejrzystości w tej dziedzinie i wiedzy na temat tego jak odpowiedzialnie zarządzać dostawami. W (nielicznych) raportach społecznych wątek dostawców omawiany jest skrótowo. Podejmując decyzję o badaniu Forum kierowało się przeświadczeniem, iż temat ten wymaga szerszego opracowania i rzetelnej, publicznej debaty.

Cel badania

Celem badania jest zwrócenie uwagi na – rzadko poruszany w kręgu tematycznym społecznej odpowiedzialności biznesu i przedsiębiorczości w ogóle – temat  odpowiedzialnych standardów w sieciach relacji z dostawcami. Badanie ma charakter wstępny i wprowadzający – ze względu na niewielką ilość dotychczas prowadzonych badań w tym temacie, ankiety badawcze zostały skonstruowane w taki sposób, aby zweryfikować podstawową wiedzę, świadomość i postawy respondentów. Badanie – w zamyśle autorów koncepcji – ma być wstępem do debaty o standardach w łańcuchach dostaw i inspiracją do dalszych, pogłębionych analiz.

Jak pracowaliśmy

6-osobowy zespół badawczy, wspomagany przez pracownika firmy Gemius SA / IIBR pracował w okresie kwiecień – lipiec 2010, analizując dotychczasowe badania w temacie odpowiedzialnego zarządzania łańcuchem dostaw i przygotowując ankiety badawcze.

Bariery

Wbrew pierwotnym założeniom, tj. przebadania w części dotyczącej firm 500 największych przedsiębiorstw w Polsce, na udział w badaniu zgodziło się ostatecznie zaledwie 9 firm. Najczęstsze przyczyny odmowy ze strony pozostałych dużych firm były następujące (interpretujemy je jako wyraz braku wiedzy, przejrzystości i świadomości zagadnienia): „Nie mamy łańcucha dostaw” oraz „To nas nie dotyczy”. Firmy biorące udział w badaniu miały zagwarantowaną pełną anonimowość.

Kontynuacja

W styczniu 2011 r. ukaże się specjalna publikacja, komplementarna wobec badania i zawierająca fragmenty szerszej jego analizy, pt. „Wspólna odpowiedzialność. Rola dostaw i zakupów.” Publikacja zawierać będzie artykuły, eseje, wywiady z ekspertami oraz komentarze przygotowane przez polskich praktyków, naukowców i pracowników organizacji pozarządowych. Wydawnictwo dostępne będzie w formie elektronicznej i dystrybuowane m.in. wśród największych firm w Polsce (jednocześnie tych, których łańcuchy dostaw są najbardziej rozbudowane).

Zarządzanie odpowiedzialnością w łańcuchu dostaw a więzień i jego dylematy – Komentarz do badania firm

Jacek Dymowski

Łańcuch dostaw może być źródłem tak gigantycznego ryzyka utraty reputacji, jak i wartości budującej przewagę konkurencyjną produktu i pozwalającej na realizowanie wyższej marży rynkowej. Wiele firm, co pokazują wyniki badania, nie do końca zdaje się jeszcze zdawać sprawę z potencjalnych niewykorzystanych szans i czyhających zagrożeń. Choć nie brak już interesujących rozwiązań, to samo zarządzanie tymi aspektami jest jeszcze dość powierzchowne. Wydaje się, że w przypadku wielu podmiotów podejście do tych kwestii można by opisać ironicznie „nie pytaj, bo sobie napytasz”.We współczesnym świecie złożoność relacji i powiązań biznesowych staje się coraz większa i większa. Jako konsumenci, ale również jako przedsiębiorcy, nie zdajemy sobie często sprawy z ich zawiłości. Daniel Goleman, autor bestselerowej „Inteligencji emocjonalnej” powołuje się na przykład badań prowadzonych w Harvard School of Public Health nad oceną cyklu życia produktów (LCA), wg których łańcuch dostaw na pozór tak banalnego produktu jakim jest szklany słoik, składa się 1959 ogniw. Do jego produkcji potrzebnych jest aż 659 substancji, a każda z nich wywiera wpływ na środowisko i ludzi. Tylko do atmosfery emitowanych jest 220 z nich [1]. Choć oczywiście, jest to podejście skrajne, uwzględniające wszelkie aspekty, których znaczenie jest często naprawdę marginalne, to dobrze oddaje kwestie zawiłości łańcucha dostaw. Na tę złożoność powiązań nakłada się dodatkowo fakt, że w dobie globalizacji półprodukt, nim trafi już jako wyrób finalny do konsumenta, często kilkakrotnie zdąży okrążyć  świat. Jednakże konsument płacąc za produkt nie kupuje wyłącznie wartości dodanej przez ostatniego z przedsiębiorców, z którym zawiera transakcje. Płaci za sumę wartości dodawanych przez wszystkich podwykonawców, obarczając jednak odpowiedzialnością za wady i zalety wyłącznie ostatniego z przedsiębiorców.Od czasu do czasu światową opinią publiczną wstrząsa informacja o jakiejś dalekowschodniej fabryce, podwykonawcy znanego koncernu, która zatrudnia dzieci lub w sposób skandaliczny degraduje środowisko naturalne. Konsumenci obracają swą wściekłość nie przeciw dalekowschodniemu dostawcy, a przeciwko korporacji przez którą czują się zwiedzeni. Choć niektóre firmy będą poszukiwały ratunku w  rozgraniczeniu prawnej odpowiedzialności poszczególnych podmiotów, to lepiej by przyjęły do wiadomości, ze molarnie i tak one będą obarczane winą. Kiedy presję i gniew opinii odczuje któryś z polskich przedsiębiorców? To tylko kwestia czasu. Wal-Mart, Nike, GAP dawno odczuły skutki braku odpowiedniej kontroli łańcucha dostaw. Może więc lepiej uczyć się na błędach amerykańskich lub zachodnioeuropejskich kolegów, niż na własnych?Fakt, ruch konsumencki w Polsce jest jeszcze relatywnie słaby.  Nie znaczy to, że przedsiębiorcy mogą żyć w „komfortowej nieświadomości” odnośnie własnego łańcucha dostaw. Świadomość rodzimych konsumentów rośnie, rodzi się szczególnie wrażliwy segment LOHAS (Lifestyles of Health and Sustainability). Internet sprawia, że informacje przepływają bardo szybko, a odległość dla internetowych społeczności nie jest już przeszkodą – prawdopodobieństwo ujawnienia nieetycznych zachowań dostawcy rośnie. Ponadto nasze firmy nie ograniczają się wyłącznie do rynku rodzimego. Otwarcie na świat i wejście na rynki krajów rozwiniętych oznacza znalezienie się w centrum uwagi konsumentów tamtych gospodarek. Może mieć to charakter bezpośredni oraz pośredni: nie zawsze sprzedajemy bezpośrednio, ale jesteśmy tez dostawcami dla wielu zagranicznych firm.

Kwestią czasu jest to, kiedy pojawią się pytania o podwykonawców szyjących buty czy odzież dla rodzimych producentów. Często mówi się, że „cena czyni cuda”, ale czy warto ryzykować zbytnie jej obniżanie, jeśli może ono wiązać się z ryzykiem utraty społecznego przyzwolenia na działanie? Co ciekawe, wyniki badania pokazują, że przedstawiciele firm mają świadomość, że działają w branżach obarczonych określonymi ryzykami i że są one bardzo realne (np. pracy nieletnich, łamania praw człowieka i pracy), deklarują też, że elementy etyczne są przedmiotem oceny dostawcy, czy zapisów umów, ale tylko jedna potwierdza, że przeprowadza stosowny audyt dostawców. Czy opieranie się na deklaracjach dostawców to nie nazbyt mało? Gigant handlu detalicznego, Wal-Mart, zbudował swą potęgę w oparciu o niskie ceny, a tym samym pośrednio w oparciu o silną presję kosztową na dostawców. Był wielokrotnie atakowany przez aktywistów, mimo że posiadał nie tylko stosowną politykę określającą etyczne aspekty współpracy z dostawcami, ale również prowadził ich audyty. Krytycy podnosili, że były to kontrole wcześniej planowane, a nie z zaskoczenia, w rozmowach z pracownikami uczestniczyło kierownictwo, które wywierało presję itd. Warto więc bardzo rzetelnie podejść do tematu.

Kontekst etycznego łańcucha dostaw sprawia, że przed polskimi firmami otwiera się ogromna szansa. Z jednej strony dzięki odpowiedniej praktyce biznesowej mogą zdobyć cenne kontrakty na długoterminową współpracę z koncernami, które stawiają dostawcom określone wymagania, takimi jak choćby IKEA. Mogą też podbijać zagraniczne rynki w oparciu o wartość budowaną na gwarancji dbałości o zasady zrównoważonego rozwoju w całym łańcuchu dostaw. Łańcuchu nie ograniczonym do bezpośredniego dostawcy, ale również od dostawcy dostawcy, itd. Nieliczne takie firmy, jak opierający się o pełną certyfikację FSC stosowanego surowca i eksportujący blisko 70% produkcji Barlinek, już to robią. Tak swoją przewagę budowali też niektórzy gracze na rynku kawy, którzy ograniczali się do surowca „czystego” etycznie (Fair Trade, Rainforest Alliance). Uczciwość nakazuje wspomnieć, że byli też tacy, jak Iceland, którzy ponieśli rynkową porażkę wdrażając tego typu strategię.

Wszystko to pokazuje jak bardzo trudną i złożoną jest kwestia zarządzania łańcuchem dostaw. Złożoność nie zwalnia jednak od odpowiedzialności za zarządzanie tym obszarem. Prędzej czy później któryś z graczy rynkowych zdecyduje się zmienić zasady i zrobi to w oparciu o eksponowanie własnego odpowiedzialnego łańcucha dostaw i o piętnowanie konkurentów. Na rynku z reguły zwyciężają przecież ci, którzy mają odwagę łamać obowiązujące reguły. To nie przypuszczenie, to pewnik poparty od dawna teorią gier. To nic innego jak dawno opisany „dylemat więźnia”. Każdy racjonalnie myślący więzień zdecyduje się na złamanie zasady milczenia. Kiedy więc któryś z graczy rynkowych złamie zasadę milczenia o tym co dzieje się w łańcuchu dostaw? Czy lepiej być tym, który będzie dobrze przygotowany, przełamie milczenie i wygra, czy przegranym? Teoria od dawna zna rozwiązanie, kiedy ponownie odkryje je biznesowa praktyka?

Mamy prawo wiedzieć – Komentarz do badania konsumentów

Magdalena Krukowska – dziennikarka Forbes, doktorantka Centrum Etyki Biznesu Akademii Leona Koźmińskiego

Nie ma już chyba takiego odważnego, który przed wyjściem latem na plażę nie smarowałby się kremem z filtrem przeciwsłonecznym. Firmy kosmetyczne na całym świecie prześcigają się w organizowaniu akcji marketingowych uświadamiających, czym grozi opalanie – zwłaszcza w tropikalnych krajach – bez grubej warstwy specyfików. Okazuje się jednak, że ochronny krem, gdy tylko spłynie z naszego ciała do morskiej wody, staje się morderczy dla niektórych wodnych organizmów, a zwłaszcza raf koralowych. Jego składniki stymulują bowiem rozwój wirusów w algach żyjących w rafach.  Być może inna technologia produkcji kremów mogłaby temu zapobiec. Skoro jednak amatorzy słonecznych i morskich kąpieli nie mają pojęcia o znikających rafach i ani myślą rezygnować z kremów, tym bardziej nie przejmują się tym ich producenci. Jeżeli coś bezpośrednio i w krótkiej perspektywie nie zagraża naszemu życiu i zdrowiu, czy – jak w przypadku firm – reputacji, rzadko się tym interesujemy. Najczęściej jednak nie potrafimy zidentyfikować nawet tych bliskich zagrożeń. Prawdopodobnie, gdybyśmy na przykład wiedzieli, jakich składników używa większość piekarzy do produkcji chleba, nigdy więcej nie zjedlibyśmy pysznej bułeczki. Ale nie wiemy. Ponad trzy czwarte osób objętych badaniem Forum Odpowiedzialnego Biznesu twierdzi, że zwraca uwagę na informacje o składzie i kraju pochodzenia produktów. Niestety, te informacje są fragmentaryczne i praktycznie bezużyteczne, gdy nie potrafimy ich zinterpretować. Nie wiemy, jaki wpływ mają określone substancje na nasze zdrowie, a tym bardziej – jak cały proces produkcji wpłynął na środowisko naturalne czy społeczne oraz jakie się z tym wiążą zagrożenia.

Tę nierówność między konsumentami a przedsiębiorstwami w dostępie do istotnych informacji ekonomista Joseph Stiglitz, nagrodzony Nagrodą Nobla, nazywa „informacyjną asymetrią”. Według niego, solidna wiedza pozwala dokonywać klientom mądrzejszych wyborów. Gdybyśmy znali cały łańcuch dostaw, obejmujący cykl życia produktu – począwszy od pozyskania podstawowych surowców, a skończywszy na sprzedaży i utylizacji produktu który kupujemy – pewnie listę zakupów spisalibyśmy od nowa. Na ogół jednak sprzedawcy, czy raczej producenci,  wiedzą o wiele więcej niż konsumenci, co przeszkadza w uczciwym i skutecznym działaniu całego rynku. Czy gdyby na tym ostatnim panował idealny przepływ informacji to łańcuchy dostaw wszystkich produktów stałyby się zatem automatycznie uczciwe i odpowiedzialne? A może bywalcy tropikalnych plaż i tak nie przejęliby się zamieraniem raf koralowych, bo nie lubią nurkować, a miłośnicy t-shirtów losem szyjących je dzieci w dalekiej Malezji, bo nie wiedzą, gdzie ten kraj się znajduje? Prawdopodobnie wielu z nich faktycznie nie, ale już większość z nas reaguje na bodźce informacyjne dotyczące własnego zdrowia, bezpieczeństwa czy najbliższego środowiska. Stąd olbrzymi wzrost spożycia w Polsce oliwy z oliwek i ekologicznej żywności, miłośników biegania czy ilości śmieci wrzucanych do osiedlowych pojemników na odpady przeznaczone do recyklingu. Jak wykazał Eurobarometr (ośrodek badań opinii publicznej Komisji Europejskiej), zmiany klimatyczne, zanieczyszczenie wody i powietrza to najważniejsze kwestie dotyczące środowiska, o które martwią się Europejczycy i które mają coraz większy wpływ na ich życie. Jesteśmy więc coraz bardziej świadomi pewnych zagrożeń, ale dostajemy za mało informacji źródłowych do ich zidentyfikowania.

I nie ma większego znaczenia fakt, że aż niemal trzy czwarte badanych przez Forum Odpowiedzialnego Biznesu przyznało, że nie potrafi powiedzieć, co dokładnie oznacza pojęcie „odpowiedzialny łańcuch dostaw”. Dużo ważniejsze jest to, że większość deklaruje, że chce wiedzieć więcej o standardach stosowanych przez firmy w procesie produkcji, a informacje o przestrzeganiu standardów pracy czy ochrony środowiska w tym procesie zdecydowanie zachęciłyby do kupowania produktów i usług. Badania potwierdzają jedynie to, z czego przedsiębiorstwa od dawna świetnie zdają sobie sprawę.  Dlatego zamiast angażować się w kosztowne audyty cyklu życia swoich produktów chętniej inwestują w „greenwashing” czy „socialwashing”, czyli promowanie swojej rzekomo proekologicznej czy prospołecznej działalności. Ale coraz bardziej świadomi bądź uświadamiani konsumenci będą coraz bardziej niecierpliwi. Jaki twierdzi Naomi Klein, autorka kultowej książki „No logo”, różnego autoramentu ruchy, zwracające się przeciwko międzynarodowym przedsiębiorstwom, wypracowały wspólny imperatyw „mamy prawo wiedzieć”. W Stanach Zjednoczonych organizacje walczące o poprawę warunków pracy zmusiły już sieć hipermarketów Wal-Mart o większą jawność w swoich łańcuchach dostaw, koncern Nike – do dokładniejszej kontroli dostawców, a ekolodzy wykorzystali salę sądową do prześwietlenia wewnętrznego funkcjonowania McDonalds’a. Ci ostatni zmusili też Unilevera, producenta m.in. kosmetyków Dove, oraz producenta żywności Nestlé, do obietnicy wycofania się z zakupów oleju palmowego od wytwórców nielegalnie wycinających lasy tropikalne. Z czasem, konsumenci podróżujący po świecie realnym albo z coraz lepszym i błyskawicznym dostępem do informacji w świecie wirtualnym, będą ich z takich obietnic rozliczać. Prędzej czy później również w Polsce.

Przypisy

[1] Goleman D., „Inteligencja ekologiczna”, Rebis, Poznań 2009, s. 19-25.

Autorzy